Drugi dzień był zdecydowanie najdłuższym trasowo.
Wstaliśmy trochę późno, bo o 8:20, tacy byliśmy zmęczeni po dniu poprzednim. Ogarnąwszy się, dotarliśmy ponownie do Obornik celem zjedzenia śniadania na ryneczku. Ryneczek o tyle ciekawy, że nie było na nim żadnych gołębi, więc miasto postanowiło zrobić je z kamienia i postawić przy fontannie.
Po drodze mijaliśmy widoczki różne.
Za Obrzyckiem natomiast trafiliśmy na opuszczoną stację kolejową w Ordzinie.
Tu też upolowałam swoją pierwszą skrzynkę geocache :D Ojciec nie mógł się nadziwować całej idei chowania drobiazgów, żeby inni je znajdowali :P
Następnie był przystanek na obiad we Wronkach w kawiarni Pod Aniołami.
W Chojnie będąc, przepływaliśmy przez Wartę promem. Mieliśmy szczęście, że byliśmy tam przed 17:30, bo inaczej musielibyśmy się wracać spory kawałek.
No i w końcu, po długiej i męczącej piaszczystej trasie, dotarliśmy do Sierakowa. Kąpiel wieczorem po trudach – mru.
Nocleg w sumie też udało nam się załatwić fuksem, bo pojawiliśmy w TKKFie pół godziny przed zamknięciem recepcji. Początkowo nie było domku dwuosobowego, ale po chwili się jednak znalazł :P
A na kolację był makaron z sosem serowym i turystyczną :D Harcersko!