Nocny szosing i testy

Odkąd przerzuciłam się na szosę, jeżdżenie DDRami to żaden fun. Żeby więc tego unikać, lepiej jeździć nocami, kiedy jest mniejszy ruch. Oczywiście, ma to też ten minus, że robi się coraz zimniej, no i są miejsca w mieście, gdzie nie ma oświetlenia (vide Lechicka na odcinku od Naramowickiej w kierunku Lutyckiej).

Dzisiaj postanowiłam się przewietrzyć po robieniu zdjęć i w celu przetestowania pulsometru i nowych butów.

Pulsometr to Sigma PC 25.10, kupiony z pół roku temu pod kątem biegania, ale tak jakoś się złożyło, że jeszcze go nie wykorzystałam ani razu :D Ustawiłam go niby na Fat burning, ale podczas jazdy wyszło, że tylko przez 7% całej trasy przejechałam w odpowiednim przedziale, który odpowiada spalaniu tłuszczu (55-70% maksymalnego tętna). Średnie tętno w czasie jazdy wyszło mi 156 na maksymalne 189 (wg podręcznika), co daje 82% maksymalnego. Chyba lepiej więc przerzucić się na tryb Fitness (70-80% maksymalnego tętna), bo łatwiej będzie mi utrzymać właściwe tętno, a pulsometr nie będzie mi co chwilę pikać xD
W sumie szkoda, że nie mogę eksportować tych danych do komputera, no ale to nie Garmin.

Buty zaś to świeży nabytek – Specialized Defroster Trail z najnowszej kolekcji (od zeszłorocznego buta różni się wyższą cholewką, na której mi zależało), kupione w sklepie Rybczyńskiego. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że charakterystyczny sposób zapinania buta w postaci kółeczka ściągającego żyłkę ma jedną wadę – ściąga but równomiernie, co przy stopie z nietypową tęgością powoduje dyskomfort (no cześć). Są jednak dość duże w środku, co daje nadzieję, że przy odpowiednio grubej skarpecie da się to trochę zniwelować. Kołnierz ledwo zapinam na ten rzep (ach, te moje szczupłe pęcinki… NOT), ale koniec końców nie to jest najważniejsze. Najważniejszej funkcji, a więc wodoodporności nie będę miała okazji przetestować jeszcze przez jakiś czas. Bardziej rozbudowaną recenzję zaprezentuję więc dopiero na wiosnę.

No ale dobrze, poszosowałam sobie po nocy. Na Lechickiej jakiemuś podmiejskiemu przeszkadzało, że jadę dwupasmówką (dookoła pustki, przypomnę) i na mnie trąbił. No to stwierdziłam, że poznam DDRa za ekranami akustycznymi. Jak tylko wjechałam, minęłam jakiegoś kolesia sikającego na ekran, a kawałek dalej w krzakach po prawej zauważyłam dzika. Się przestraszyłam, ale on chyba bardziej, bo od razu zwiał. Współczuję ludziom tam mieszkającym, bo to było tuż przy osiedlu domków szeregowych.
Poza tym trąbili na mnie jeszcze na Jana Pawła, ale poza tym luz blues ;]

W domu wylądowałam o 2:14 :)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *