Odkąd przerzuciłam się na szosę, jeżdżenie DDRami to żaden fun. Żeby więc tego unikać, lepiej jeździć nocami, kiedy jest mniejszy ruch. Oczywiście, ma to też ten minus, że robi się coraz zimniej, no i są miejsca w mieście, gdzie nie ma oświetlenia (vide Lechicka na odcinku od Naramowickiej w kierunku Lutyckiej).
Dzisiaj postanowiłam się przewietrzyć po robieniu zdjęć i w celu przetestowania pulsometru i nowych butów. Continue reading →
Stało się – mam szosę :D
Trek Lexa S, rocznik 2011, pieszczotliwie zwana Tyldą (bo Matylda pasuje raczej do roweru miejskiego :D) Jeżdżę na niej już od 2 tygodni (choć regularnie do pracy dopiero od tygodnia), ale już ją uwielbiam. Trzeba jeszcze ją trochę zmodyfikować, bo rama jest rozmiaru 54, a jednak 52 chyba by pasowała lepiej, więc czekam aż mostek 80mm dojedzie do Cykloturu. (W tym miejscu muszę też podziękować za poradę co do ustawień i pozycji ze strony zespołu Rybczyńskiego :)) No i w perspektywie pewnie wymiana siodełka i ewentualne dołożenie błotników. No i nauczenie się szybszej jazdy, bo na razie to więcej niż 40km/h nie jeżdżę. Trochę mi to utrudnia duża kaseta z tyłu i ciężkie przełożenie z przodu, którego zrzucenie malutką wajchą Sory robi mi dziurę w kciuku.
Póki co, pogoda jest ładna, więc korzystam przynajmniej na dojazdach do pracy. Na dłuższą eskapadę za miasto nie mam jednak wciąż czasu :(
A, i zauważyłam, że jakoś kierowcy traktują mnie na szosie lepiej niż gdy jeżdżę Velmą. Fakt faktem, szos się wielu nie widzi (a kobiet na szosach już zwłaszcza), ale żeby aż taka różnica? :)
Wróciłam z Norwegii już 2 tygodnie temu, a tu nadal nie ma sprawozdania :) No ale jak się wyjechało na prawie 2 tygodnie, praktycznie bez kontaktu ze światem i bez komputera, to zaległości się nagromadziły. Aktualnie mam kilka tysięcy zdjęć do obrobienia i mają one absolutne pierwszeństwo przed moimi wakacyjnymi. Teraz już ich nie będzie przybywać, więc mam nadzieję, że się ogarnę dość szybko :D
Anyway. Chyba najpierw podrzucę notkę podsumowującą, analogicznie jak rok temu, głównie koncentrującą się na sprzęcie. Szczegóły dotyczące rowerowania po Norwegii zostawię sobie chyba jednak na pojedyncze notki, ze szczególnym uwzględnieniem pierwszych dni wyprawy, ze względu na szok kulturowy, wynikły z drastycznej różnicy między jakością infrastruktury i kultury poruszania się po drogach w Norwegii w ogóle.
A więc do dzieła. Zacznijmy od odzieży, jako że ona odegrała największą rolę na wyjeździe. Continue reading →
O butach już pisałam, teraz parę słów o pedałach.
Za poradą Bobiko dokonałam zakupu dwustronnych pedałów maszynowych SPD VP-X82 – z jednej strony jest platforma, z drugiej SPD. Dlaczego takie, a nie same SPD? Bo doszłam do wniosku, że na trekkingu nie zawsze będę jeździła w lajkrach albo będzie tak gorąco, że będę jeździć w sandałkach. Czy nie będę żałować? O tym parę słów dalej.
Pedały kupiłam na Allegro, od sklepu Fly Bike, któremu muszę podziękować w tym miejscu. W zestawie z pedałami, które kupiłam ponad miesiąc temu, a montowałam dopiero teraz, znalazła się jedna śrubka od bloków, która nie pasowała do reszty rozmiarem łepka i długości – no po prostu nie szło zamontować bloku, bo nie chwytała blaszki. Sklep zareagował na mojego mejla w piątek o 23 i we wtorek miałam już 2 nowe śrubki :) Mam szczęście do sklepów rowerowych, muszę powiedzieć (o kupowaniu torby na kierownicę jeszcze napiszę).
Ad meritum.
Po zamontowaniu pedałów i bloków w butach (z pomocą, a jakże, co będę sama robić :> ) przyszedł czas na próby. Najpierw z pewną dozą nieśmiałości tylko prawa noga (bo i tak zawsze podpieram się lewą na światłach), żeby sprawdzić wypinanie się. O, idzie łatwo, damy radę. To jadę do pracy :D
No i tak to, po pierwszych dwóch przejazdach okazało się, że:
blok w prawym bucie ustawiony jest idealnie
blok w lewym bucie jest za nisko
dwustronność pedałów mnie wkurza, bo ciągle przekręcają się na część platformową (muszą być słabo wyważone ;/)
ruszanie ze świateł trwa dłużej, bo muszę się zapiąć
zapinanie prawego buta jakoś totalnie mi nie wychodzi – może dlatego, że robię to na postoju, a nie w ruchu, ale still, masakra ;/
mogę spokojnie dokręcić śrubki na maksa, bo wypinanie to żadna filozofia – właściwie to nawet za lekko się wypinają, wystarczy, że leciutko wykręcę piętę…
rozmiar 38 butów jest idealny.
Aha, jeszcze jedno – na razie nie zaliczyłam żadnej gleby ;]
I drugie – podobno od SPD bolą łydki. Jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić – ja zawsze czuję tylko uda i mięśnie przy kolanach. Może jak się wprawię, to się zmieni?
I trzecia rzecz – sama platforma jest fajna, bo ma ząbki – but, zwłaszcza SPD ze żłobioną podeszwą, bardzo dobrze się trzyma.
Wczoraj wracając po pracy popróbowałam sobie z regulacją na Śródce, bo tam taki ładny połać przestrzeni do kręcenia się w kółko. Za Chiny Ludowe nie potrafiłam jednak ogarnąć tego lewego buta ;/ I jak się okazało po powrocie do domu – kosztowało mnie to śrubkę, bo nie dokręciłam wystarczająco i zgubiłam :D Na szczęście, anksy som zapobiegliwe i miałam w sakwie drugą zapasową. Tym niemniej, chyba będę musiała na wszelki wypadek mej niefrasobliwości zaopatrzyć się w kolejną parę zapasowych.
No więc ten, idę sobie grzebać w tym bucie dalej. A jutro solidna runda po Poznaniu i okolicach (trzeba zahaczyć o Ikeę, Decathlona, Praktikera, Lidla [stuff rowerowy w ofercie!], Skórzewo i prawdopodobnie Piątkowo, yay).
A więc następny poziom wtajemniczenia. Teraz ino zamontować bloki, zamontować pedały i nauczyć się w tym jeździć. Fun fun fun ^^
(Buty to damskie SPD Shimano SH-WM51, kupione w Cykloturze. Do kompletu konieczne wejdą jeszcze ochraniacze na deszcz, ale na razie nigdzie nie ma na mieście takich w rozmiarze S, więc pewnie internet.)